sobota, 26 października 2013

Rozdział I- Powrót

WAŻNA INFORMACJA! Tamte rozdziały już mi w ogóle nie pasują do tego, co teraz piszę, więc uznajmy, że tamto co było, to był tylko wstęp do tego :) Miłego czytania! :)
_______________________________________________________________
Jeszcze tylko kilka godzin. Do kufra dorzuciłam kilka par skarpetek i trzy najnowsze numery "Czarownicy". Rozglądnęłam się po pokoju; zatrzymałam wzrok na jednym zdjęciu na szafce nocnej. Jestem tam ja z Jamesem, Hanna z Syriuszem i Becky z Lupinem. Stopy mamy całe w piasku, a włosy zalane morską wodą. Szczęśliwi, młodzi, szaleni... Niezapomniane wakacje. Jeszcze tylko kilka chwil i wrócę tak naprawdę do mojego drugiego domu- do Hogwartu. Tam mam przyjaciół, tam jest moje miejsce. Trudno mi uwierzyć, że to ostatni rok. Wrzuciłam podręcznik od eleksirów, a o policzku pociekła mi łza. Znowu. Jeszcze tydzień temu był tu James. W tych chwilach słabości mnie przytulał. Zawsze pocieszał, ocierał łzę, zapewniał, że będzie dobrze. Wypłakiwałam się w jego ramiona. Musiał pojechać do domu- oprócz mnie on ma przecież rodzinę i nie mam mu tego za złe. Stop Lily, przestań płakać! Masz jeszcze cały rok by być w swoim miejscu na Ziemi! Będziesz miała chłopaka, przyjaciół! Poradzisz sobie! Zobaczymy, co będzie po zakończeniu nauki... Otarłam łzę i znów popatrzyłam na zdjęcie. Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy już ze sobą rok. Do teraz pamiętam, jak mnie pierwszy raz przytulił... Wróciłam do pakowania. Gdy wszystko upchałam i cudem zapięłam kufer, podeszłam do Carmen, mojej śnieżnobiałej sowy. 
-Co, Carmen, wracamy do Hogwartu? -wyszeptałam do niej i pogładziłam jej miękkie pióra. Usłyszałam głos mojej mamy z pokoju.
-Córciu, schodź już na dół, spóźnisz się na pociąg!
-Tak, do krainy dziwolągów!- dorzuciła moja siostra, Petunia. Dopóki nie dostałam listu, między nami było idealnie- nie kłóciłyśmy się, nie wyzywałyśmy. Z każdymi wakacjami było tylko gorzej... Udałam, że tego nie słyszę, i biorąc pod pachę potrzebne rzeczy zeszłam na dół. Czekała na mnie owsianka- tak jak się spodziewałam. Mama od zawsze robiła mi owsiankę w dzień wyjazdu. Zjadłam i przytuliłam się do niej. Petunia nawet na mnie nie spojrzała... Po długim pożegnaniu tato zawiózł mnie na peron. Po równie długim pożegnaniu przeszłam przez bramkę i znalazłam się na peronie 9 i 3/4. Zaczęłam sie rozglądać za Huncwotami lub Hanną  i Becky. Nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. Krzyknęłam głośniej, niż by przystało:
-James!!!
Mój chłopak postanowił z zaskoczenia wziąć mnie na ręce. Uśmiech sam się pojawił na twarzy. Szczęśliwa pocałowałam go, pełna radosnych emocji. Odnaleźliśmy razem naszych przyjaciół, znaleźliśmy dla siebie wagon i zniknęliśmy z peronu, by po kilku godzinach jazdy znaleźć się tam- w Hogwarcie. Podróż minęła szybko, wśród przeróżnych opowieści, śmiechów i kawałów. Kupiliśmy słodycze, więc nasze miejsca były zawalone czekoladowymi żabami, fasolkami i innymi przysmakami. Postanowiliśmy przebrać się już w szaty. Zasłoniliśmy okna, a że byliśmy dość zmęczeni, zasnęliśmy. Obudził mnie miękki głos Jamesa:
-Kochanie, już jesteśmy na miejsu.
Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka, ogarnęłam się i wyszłam z pociągu. Tłumy osób w identycznych szatach wylewało się z pociągu.
-Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni, chodźcie, szybko, pirszoroczni!- głos Hagrida prawie zwalił mnie z nóg. Zanim wsiadłam do naszego powozu, który miał nas zawieść pod bramu zamku, dopchałam się do gajowego i sie przywitałam. Jak wspaniale było znów zobaczyć Hagrida! Zdążyłam się z nim umówić na herbatkę, kiedy porwał mnie tłum uczniów. Znaleźliśmy dla siebie powóz. Reszta dnia minęła jak z bicza strzelił, jak to mawia Hagrid. Tiara przydziału, przemówienie Dumbledora, uczta i magiczne znalezienie się w dormitorium. Umyłam się, przebrałam w piżamę i poszłam spać. Huncwoci jeszcze śmiali się przy kominku w pokoju wspólnym Gryffindoru, kiedy usnęłam. Zaczął się kolejny rok w domu.

niedziela, 22 września 2013

WIELKA REAKTYWACJA!

WIELKA REAKTYWACJA! :)

Jejciu, zapomniałam, że mam bloga! o; Ostatnia notka z maja- dość dawno, prawda? :) Postanowiłam zmienić kilka rzeczy, ponownie zacząć pisać- na lekcjach ma się wyjątkową wenę :) Przedstawię wam w punktach co chcę zmienić- tak si ZAWSZE lepiej czyta :P

1. WYGLĄD BLOGA- jak dla mnie- trochę odstrasza ta czerwień, chcę zmienić na coś bardziej delikatnego :)

2. DODAWAĆ NOTKI REGULARNIE- mówi samo za siebie ;)

3. WIĘCEJ MAGII- postanowiłam pisać więcej o życiu codziennym z Hogwartu, ale główny wątek będzie zachowany! O to się nie martwcie :)

4. KOŃCÓWKI- pisać od autorki, a nie od Lily, jak czytałam po prostu mi nie pasowało :)

5. WSPÓŁPRACA- chętnie współpracowałabym z jakimś blogiem, chcesz wiedzieć więcej- komentarze nie gryzą! :)

To chyba na tyle... Jak coś mi się przypomni- DODAM! :) Na koniec chciałabym wam tylko podziękować za odwiedzanie bloga. Mimo braku notek, wchodziliście tu, za to wam baardzo dziękuję! :>

Trzymajcie się i czekajcie na zmiany!
Autorka :)

niedziela, 26 maja 2013

3. Urodziny

Od Walentynek nie działo się nic specjalnego. Robimy skok do wakacji :)
__________________________________________________
Po roku szkolnym... Wreszcie! ♥ Był 10 lipca, 20 dzień wolnego. Te wakacje spędzałam z Jamesem na piaszczystych wybrzeżach Majorki wraz z Huncwotami, Hanną i Becky. Leżeliśmy na ręcznikach blisko morza i trzymaliśmy się za ręce. Przyjemna woda systematycznie oblewała nasze nogi. Wygrzewaliśmy się tak już od 10 dno. 1 lipca pierwszy raz wsiadłąm do samolotu. Sielanka miała potrwać jeszcze ponad miesiąc. Mieliśmy wracać dopiero 20 sierpnia, ale teraz o tym nie myśałam. Z zamyślenia wyrwał mnie Syriusz, który ni stąd, ni zowąd krzyknął "DO WODY!" Całą grupka wpadła do letniego morza. James pomógł mi płynąć. Nigdy nie byłam dobra w pływaniu ;) Nagle mnie pocałował. Wszystko przestało istnieć, tylko my i woda oblewająca nasze ciała. Po długim pocałunku wróciliśmy do chlapania się. W końcu wróciliśmy na brzeg. Usiedliśmy na ręczniku. Dwie sekundy później goniliśmy Syriusza, który zabrał nam ręcznik i do naszych mokrych ciał poprzylepiał się piasek. Lataliśmy za nim jak oszaleli, a on tylko w geście triumfu unosił ręcznik nad sobą. Po pół godzinie szaleńczego biegu oddał nam ręcznik. Położyliśmy się na nim  i przytulilyśmy się do siebie. Mocno objęci wyczuwaliśmy każde ziarenko piasku na nas. Nie przeszkadzało nam to. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i nie potrzebowaliśmy słów, by się rozumieć. Tak zadumani, znów się pocałowalismy nasze mokre ciałą złączyły się w jedno. Nie wiem, ile to trwało, ale po dosć długiej chwili z transu wybudził nas Lupin i powiedział, że pora wracać do hotelu (przy czym mrugnął porozumiewawczo do Jamesa... O co chodziło?). Hotel był to ogromny budynek posiadający 5 gwiazdek. Każda para miała osobny apartament. Były one obok siebie, więc nie było trudno siebie nawzajem znaleźć. Najwięcej spędzaliśmy w naszym pokoju grając w karty, opowiadając historie czy po prostu pijąc dietetyczną colę i rozmawiając wspominając lata spędzone w Hogwarcie. W ciepłe noce (a na Majorce była to codzienność!) wychodziliśmy na zewnątrz robiąc ogniska i śpiewając do dźwięków gitary. Jak się okozało, Becky była wirtuozem! :) Dotarliśmy pod nowoczesny budynek. Weszliśmy do holu, a tam.... Ogromny tort, orkierstra, i tysiąc ludzi śpiewających mi sto lat! Zupełnie zapomniałam! Skończyłam dzisiaj 17 lat! Byłam już pełnoletnia! Łzy wzruszenia ciekły mi po policzkach. Radosny James otarł mi ją delikatnie. Miałam najlepszych przyjaciół na świecie! ♥ Najpierw zjedliśmy tort i poszliśmy na parkiet. Tańczyliśmy, tańczyliśmy, tańczyliśmy do późna  wtuleni w siebie. Ok. 4 nad ranem poszliśmy do naszego pokoju. Wzięliśmy wspólny prysznic (jak zawsze na tym wyjeździe) przebraliśmy się w piżamy i weszliśmy do łóżka. Nagle James wstał.
-Zapomniałem o prezencie!
-Och, James, nie trzeba! ♥
-Owszem, trzeba, a teraz zamknij oczy.
Wypełniłam jego polecenie. Poczułam, że robi coś na mojej ręce. 
-Już możesz otworzyć oczy :)
Na mojej ręce zobaczyłam bransoletkę. Czerwoną, z zawieszonym serduszkiem. Było na nim wygrawerowane:  "Dla Lily", a z drugiej strony :Kocham cię, twój James." Rozpłakałam się. Nigdy nie pomyślałabym, że mój James mógłby mi sprawić takie urodziny. Był to jeden z najpiękniejszyvh dni jakie kiedykolwiek mógł przeżyć człowiek. Położyliśmy się. Zaczęliśmy się tak całować jak nigdy. Byliśmy obydwoje pełnoletni (James miał urodziny 24 marca). Postanowiliśmy, że to zrobimy. Po prostu z miłości. Każdy może zgadnąć, co było dalej. Nie mogło być lepszej okazji. Na następny dzień obudziliśmy się wtuleni w siebie, lecz z szerszymi uśmiechami niż zwykle :> Poszliśmy po Hannę i Syriusza którzy jeszcze spali. Kiedy weszliśmy do Becky i Lupina, natychmiast wyszliśmy... Czerwoni jak buraki. Mogliśmy zapukać. Po pół godzinie zeszliśmy na śniadanie. Becky wcale a wcale nie była na mnie zła, a nawet szczęśliwa, bo wiedziała, jak bardzo zależy mi na jej szczęściu. Na śniadanie zjadłam na spółkę z Hanną jajecznicę z bekonem i kanapkę z białym serem. Wrócliśmy do pokoi, spakowaliśmy się i poszliśmy na hiszpańską plażę. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.
______________________________________________
OD AUTORKI: Na początek chciałabym wam podziękować za 230 wyswietleń! ♥ Wiem, że rzadko piszę, ale motywację dają mi tylko komentarze :)  Bardzo dziękuję użytkownicce sylwiusiek, której bardzo podoba się moje opowiadanie :) Kolejna notka za 1 komentarz. Może być nawet w takim razie dzisiaj. A teraz lecę do Ministerstwa magii, bo szefowa mnie ukatrupi! Wasza Lilka ♥

środa, 3 kwietnia 2013

2. Walentynki

Od naszego pamiętnego spotkania z Jamesem minęły 2 miesiące. Przez ten czas umawialiśmy się codziennie. Był przeddzień Walentynek, a prof. Dumbledore ogłosił bal walentynkowy. Ja zostałam zaproszona (oczywiste!) przez Jamesa, Hanna przez Syriusza (nawiasem mówiąc, kocha się w nim od niepamiętnych czasów) a Becky przez Remusa, z którym była już miesiąc. Glizdogon chyba nie szedł.Siedziałam z przyjaciółkami w opuszczonym dormitorium i wybierałyśmy sukienki. Znalazłyśmy to pomieszczenie na drugim roku, uciekając przed Peterem i Remusem, którzy straszyli nas pająkami. Po dłuższym przeszukaniu pokoju znalazłyśmy szafę pełną ubrań, w tym sukienek. Do teraz się zastanawiam, jak to się stało, że to wszystko tam było. Byłyśmy tam już około 15 minut i Becky zdążyła już sobie wybrać. Stała przed nami w pięknej, różowej sukni bez ramiączek ciągnącej się aż do ziemi. Ja i Hanna jeszcze się nie zdecydowałyśmy. Leżałyśmy na wyjątkowo miękkim łóżku i oglądałyśmy coraz to nowe sukienki. Myślałam nad błękitną z białą koronką, ciemnozieloną z długim rękawem i króciutką białą, która ledwo co zasłaniała połowę ud. Po kilku przymierzeniach zdecydowałam się na błękitną. Stałam razem Becky w sukniach do ziemi udając damy z dworu. Nieźle się przy tym uśmiałyśmy! Została biedna Hanna. Leżała wśród rozrzuconych sukienek i była załamana. Razem wzięłyśmy się do roboty. Po 30 minutach wybrałyśmy dla niej krwistoczerwoną suknię, również długą. Wyglądała przecudnie.
-Han, jak cię nasz Łapa zobaczy to od razu się w tobie zakocha! -powiedziała ze śmiechem Becky, a druga przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko. Przebrałyśmy się w szaty w kolorach Gryffindoru i z sukienkami zmniejszonymi zaklęciem przemknęłyśmy do naszego dormitorium. Przywracając je do normalnych rozmiarów, powiesiłyśmy je w szafie i poszłyśmy spać. Było naprawdę późno. 

Nadszedł TEN dzień. Ten jedyny, niepowtarzalny dzień w roku. Walentynki ♥ Nie miałam dzisiaj żadnych lekcji (w tym historii magii, której nie cierpię!) bo osoby, które pomagały w przygotowaniach do balu, były zwolnione. Ja i moje przyjaciółki pierwsze stawiłyśmy się w Wielkiej Sali, a za nami przybiegli Huncwoci. Oprócz nas przyszło przyszło parę szósto i piątoklasistek z Ravenclawu i Hufflepuffu oraz kilku chłopaków ze Slytherinu. Od razu dostaliśmy zajęcie. Prof. Slughorn, który był za to odpowiedzialny, każdemu coś przydzielił. Wszystkie dziewczyny z Gryffindoru (czyli ja plus Han i Becky) były odpowiedzialne za zrobienie magicznych łańcuchów z serc, amorów i innych symboli walentynkowych. Ochoczo zabrałyśmy się do pracy.  Wszyscy chłopcy mieli nosić ogromne serca i figurki amorów. Biedni Ślizgoni, wszystko nosili, a nasi sprytni Huncwoci użyli Leviosy i trzymając różdżkę w górze odsyłali je na miejsca, Szybko się uwinęli, a prof. Slughorn uznał, że za taką pomoc (moim zdaniem za dużo to się oni nie na robili, a profesor zawsze miał dobre serce!) mogą już iść i czekać na bal. Puchonki robiły dekoracje stołów, a Krukonki robiły miejsca dla pary balu. My już kończyłyśmy. Odmeldowałyśmy się i poszłyśmy do dormitorium. Zajęło nam to godzinę, a od teraz do balu miałyśmy 8 godz. Postanowiłyśmy wpaść do Huncwotów. Było bardzo miło, lecz to,co tam się działo, to nasza wielka tajemnica :) Powiem jedno, Hanna zbliżiła się wtedy do Syriusza na tyle blisko, a raczej on do niej, że wreszcie Han powiedziała mu co czuję, a Syriusz odparł, że twierdzi to samo tylko się wstydził. Nie ma to jak Walentynki! Spędziłyśmy u nich 3 godziny, po czym moja śnieżnobiała sowa o imieniu Carmen przyniosła liścik. Odpakowałam go i znalazłam reklamę nowego sklepu z szatami. Spaliłam go zaklęciem Incendio i uznałąm że pora iść do pokoju. Zostało tylko 5h, a tu tyle rzeczy do zrobienia! Pocałowałam Jamesa na pożegnanie i wyszłam z ich dormitorium. Udałyśmy się do swojego. Pięć godz to dość dużo, ale my już chciałyśmy się powoli przygotować. Becky była mistrzynią fryzjerstwa, a Han biła wszystkich na głowę w sprawie makijażu. Ja siedziałam i patrzyłam na 2 mistrzyni w akcji. Poszłąm na pierwszy ogień. Becky wzięła się za moje włosy. Zaplatała je, lakierowała i podpinała.Po godzinie, która dość szybko zleciała, miałam na głowie cudną fryzurę.
-Jesteś niesamowita! -powiedziałam, a Becky tylko się uśmiechnęła. Hanna szybko mnie wymalowała. Błękitny makijaż z lekką, czarną kreską idealnie współgrał z suknią. Następna była mistrzyni makijażu. Sama zrobiła to, w czym była najlepsza, a moja druga przyjaciółka zrobiła jej cudownego koka. Wyglądała wspaniale! ♥ Moja Han zawsze była taka piękna!Teraz Becky.  Makijaż w sekund pięć, a ona sama zdecydowała, że zrobisobie tradycyjne loki. Po pół godziny zachwyciła nas ich burzą. Przygotowanie włosów i makijaży zajęło nam 3 godziny! Dobrze, że wyszłyśmy od chłopców wcześniej. Nagle, dwie godz przed balem uświadomiłyśmy sobie, że nie mamy butów. Cichaczem przemknęłyśmy do tajnego pomieszczenia i zaczęłyśmy poszukiwać butów. Znalazłyśmy je w w drewnianej skrzyni. Po chwili zastonowienia wybrałam białe szpilki z cyrkoniami na obcasie, a dziewczyny klasyczne czarne szpilki. Hanna miała jedynie małą kokardkę na boku. Wróciłyśmy do pokoju wspólnego. Dziwnie wyglądałyśmy - na szpilkach, we fryzurach i mocnym makijażu ubrane w dresy i luźne koszulki. Pokój był pusty- nic dziwnego, do balu została godzinka! Grzałyśmy się chwilkę przy kominku i wróciłyśmy do dormitorium. Ubrałyśmy sukienki, chwilę pogadałyśmy, i zanim zdążyłyśmy mrugnąć, była za 10 dwudziesta, a o tej godzinie zaczynał się bal! Zeszłyśmy do pokoju wspólnego. Nasi Huncwoci już czekali. James wziął mnie za rękę i zaprowadził do Wielkiej Sali. Była przyozdobiona przepięknie. Dumbledore oficjalnie otworzył imprezę. Tańczyliśmy wtuloni w siebie przez około 3 godziny, kiedy nagle rozległ się głos. "Głosowanie na parę balu zostały zakończone!" Zupełnie o tym zapomniałam. Znów usłyszeliśmy głos: "Parą balu zostają... Lily Evans i James Potter!" Wszyscy zaczęli być brawo. Serce mi zamarło, a kiedy dotarło to do mnie, pocałowałam Jamesa. Stanęłam z nim na podium, otrzymaliśmy pamiątkowe serce z grawerem i najlepsze miejsce na sali. Po godzinie tańca, mój kochany James wziął lampkę wina, którą podkradł ze stołu nauczycielskiego ( cały mój kochany James!) i wyszliśmy z sali. Udaliśmy się do Chatki Zakochanych. Nazwaliśmy to miejsce tak po naszym pierwszym prawdziwym spotkaniu. Zaczęliśmy się całować. Po chwili upadliśmy na sofę. Zasnęliśmy tam. Wcześnie rano, gdzieś około \3, wróciliśmy do szkołu, by nie wzbudzić podejrzeń. Rozczesałam włosy, umyłam się, cichutko weszłam do łóżka by nie obudzić przyjaciółek i zasnęłąm. To były niezapomniane Walentynki! ♥♥♥♥♥
___________________________________________________
OD AUTORKI: Wiem, że dawno nie pisałam, ale w końcu dostałam weny i się rozpisałam. Mam nadzieję, że dotarliście do końca! I proszę serdecznie o komentarze! Dzięki bloggerce Lily (wybaczcie dziewczyny, nwm która LIly :>), że ze mną jest i (NARAZIE! :D) napisała jako jedyna komentarz. Niedługo kolejna notka. Muszę lecieć, bo James niedługo wróci z pracy, a nie ma obiadu! Wasza Lily :>

wtorek, 2 kwietnia 2013

1. Spotkanie

Był chłodny, listopadowy wieczór. Początek listopada zadziwił mnie- tak zimno to jeszcze nigdy nie było o tej porze. Grzałam się przy kominku w pokoju wspólnym Gryffindoru.  Od rozpoczęcia szóstego roku nauki w moim ukochanym Hogwarcie minęły dopiero 2 miesiące, a już byłam zmęczona. Wyciągnęłam z torby książkę od zaklęć i zaczęłam się uczyć. Jak na złość coś, co mi wpadało, drugą stroną wypadało. Nie mogłam się skupić. Dlaczego? W pokoju było cicho. Słychać było tylko trzaski w kominku. Moje przyjaciółki, Hanna i Becky, leżały obok mnie na dywanie i również wkuwały zadany nam materiał. Nagle z góry słychać było dziwny krzyk pomieszany ze śmiechem. No oczywiście, dormitorium naszych Huncwotów. A może to przez nich, a dokładnie przez jednego z nich nie mogę się skupić? Zachowanie Jamesa zdziwiło mnie trochę. Od początku roku ciągle siedzi koło mnie, siada mi "dla żartów" na kolana i spędzał ze mną przerwy. Lecz dzisiaj zrobił coś o wiele więcej. Złapał mnie za rękę i powiedział "Och, Lilka, co ja bym bez ciebie zrobił...". Brzmiało to dość wieloznacznie. Nagle z ich dormitoria dobiegły krzyki. Można było wyłapać jakieś słowa, ba! Nawet zdania, co było dla mnie niespodzianką.
-Ej, uspokujcie się! To już nie są przelewki!  -donośny głos Syriusza obił się o ściany.
-Jejciu, ja nie wiem co zrobić.. Jak ona mnie odstawi..? -James był wyraźnie... smutny.
-Stary, wymyślmy coś... Mam chyba nawet pomysł... -Remus brzmiał bardzo poważnie.
-Lunatyk, Co wymyśliłeś? -W Jamesie zakwitła nadzieja. Gdzie Peter? Pewnie siedzi w kącie...
-Więc dobrze, rozwiążmy to raz na zawsze... -Lupin zaczął mówić, lecz nie dało się nic dalej słyszeć. Przez Syriusza, który uciszył  ich zdaniem "cichoo, bo Lily usłyszy".  Serce we mnie stanęło. Co?! Że Rogacz zakochany, i to jeszcze we mnie? Nie, przesłyszało mi się. Hanna i Becky wymieniły jednoznaczne spojrzenia i zaczęły się śmiać. Po chwili ja do nich dołączyłam i śmiejące się poszłyśmy spać. Zanim jednak zasnęłam, dużo myślałam o Jamesie. Może rzeczywiście on coś do mnie czuje? A ja coś do niego? I zanim doszłam do wniosku, zasnęłam.

Na następny dzień zaspałam. Spóźniona i rozczochrana wpadłam do Wielkiej Sali na śniadanie. W pośpiechu zjadłam owsiankę i trzy ciastka zbożowe, po czym uczesałam się, spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy na transmutację i pobiegłam pod klasę. Całe szczęście, prof. McGonagall jeszcze nie było. Jeszcze 3 minuty i bym się spóźniła, bo pani profesor przyszła zaraz po mnie. Usiedliśmy do ławek. I teraz dwie godziny trucia o zamienianiu czegoś na coś... Transmutacje NIE jest zdecydowanie moim ulubionym przedmiotem.  Wysyłałam z Hanną sobie liściki mimo że siedzimy razem w ławce. Poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się po klasie. Jedyna para oczu wpatrująca się we mnie należała do Jamesa. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiale i udałam, że robię jakąś notatkę. Po 2 godzinach transmutacji miałam tylko 1h zaklęć, 1,5h zielarstwa i 2h mojego ulubionego przedmiotu, czyli eliksirów. Profesor Slughorn był najlepszym nauczycielem ze wszystkich. Na wszystkich przedmiotach James na mnie patrzył. Po całym dniu zmęczona poszłam nad jezioro pomyśleć. To było moje ulubione miejsce. Wyszłam w ten mróz w samej szacie  i było mi zimno, lecz nie chciałam iść do szkoły. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam... Jamesa! Podszedł do mnie spokojnie jak nigdy. Po chwili ciszy powiedział:
-Zimno ci- i okrył mnie swoim płaszczem i przytulił się do mnie. Chciałam się wyrwać, lecz poczułam się nagle bardzo bezpieczna, potrzebna i kochana. James popatrzył na mnie czule i powiedział:
-Lily... Kocham cię odkąd cię zobaczyłem. Jesteś jedyną dziewczyną, na której mi zależy. Wiem ,że  miałem kilkanaście dziewczyn, lecz żadna nie zastąpi mi ciebie, wiesz? -po tych zaskakujących słowach nachylił się do mnie i mnie... pocałował! Całował coraz mocniej i odważniej. Spędziliśmy tak nad jeziorem dobre 15 minut, po czym James oderwał się ode mnie i powiedział, że chce mnie zaprowadzić do jego ulubionego miejsca. Zgodziłam się i po chwili doszliśmy to pięknego pomieszczenia wymalowanego na beżowo. Na ścianach były serca i odbicia ust par.
-Jak tu pięknie- szepnęłam i go pocałowałam. Siedzieliśmy tam na wygodnej sofie do późna. James zapytał się, czy chcę być jego dziewczyną. Zgodziłam się bez wahania. Gdy zobaczyliśmy, że jest naprawdę późno, wróciliśmy przez tajemne skróty do Hogwartu. Moje przyjaciółki już spały, więc ja, żeby ich nie obudzić, cicho się umyłam i poszłam spać. Jeszcze czułam smak jego ust na moich. Spotkanie, które dzisiaj nazywam naszą pierwszą randką, coś we mnie zmieniło.

___________________________________________________________
Zapraszam do komentowania! Nie jestem zawodową pisarką, lecz mam nadzieję, że podobało wam się. Skomentujcie! Nawet z anonima! Dla was to 3 sekundy, a dla mnie bardzo wiele ♥ Wasza Lilka :*

Początek

Od autorki:  akcja toczy się w świecie bez Voldemorta, gdzie ludzie są spokojni, szczęśliwi, a Harry będzie                      miał rodziców, dom, a nie będzie miał przeklętej blizny na czole. Będzie co roku jeździł na święta do państwa Dursley ze swoimi rodzicami i będzie się tam kłócił z grubym Dudleyem. Lily będzie do końca swoich dni z Jamesem, dożyją sędziwego wieku. Harry nie będzie sławny, a mimo to znajdzie przyjaciół i miłość. Będzie miał kochających rodziców. Będą to wspomnienia Lily Potter, która jest szczęśliwa ze swoim mężem, Jamesem ♥
_________________________________________________________
Obecnie jestem już po Hogwarcie i po ślubie. Jestem w 7 miesiącu ciąży i siedzę sobie w majowym świetle na balkonie w moim pięknym domu w Dolinie Godryka. Lecz zanim ja tu się znalazłam, musiałam dużo przejść... Najpierw list z Hogwartu, nowe przyjaźni, miłości... Wakacje z siostrą Petunią i powrót do Hogwartu, który był moim nowym, drugim domem. Sądzę, że naszą opowieść można zacząć od mojej pierwszej randki z Jamesem, z którym wiodę teraz szczęśliwe życie i oczekujemy dziecka! ♥