sobota, 26 października 2013

Rozdział I- Powrót

WAŻNA INFORMACJA! Tamte rozdziały już mi w ogóle nie pasują do tego, co teraz piszę, więc uznajmy, że tamto co było, to był tylko wstęp do tego :) Miłego czytania! :)
_______________________________________________________________
Jeszcze tylko kilka godzin. Do kufra dorzuciłam kilka par skarpetek i trzy najnowsze numery "Czarownicy". Rozglądnęłam się po pokoju; zatrzymałam wzrok na jednym zdjęciu na szafce nocnej. Jestem tam ja z Jamesem, Hanna z Syriuszem i Becky z Lupinem. Stopy mamy całe w piasku, a włosy zalane morską wodą. Szczęśliwi, młodzi, szaleni... Niezapomniane wakacje. Jeszcze tylko kilka chwil i wrócę tak naprawdę do mojego drugiego domu- do Hogwartu. Tam mam przyjaciół, tam jest moje miejsce. Trudno mi uwierzyć, że to ostatni rok. Wrzuciłam podręcznik od eleksirów, a o policzku pociekła mi łza. Znowu. Jeszcze tydzień temu był tu James. W tych chwilach słabości mnie przytulał. Zawsze pocieszał, ocierał łzę, zapewniał, że będzie dobrze. Wypłakiwałam się w jego ramiona. Musiał pojechać do domu- oprócz mnie on ma przecież rodzinę i nie mam mu tego za złe. Stop Lily, przestań płakać! Masz jeszcze cały rok by być w swoim miejscu na Ziemi! Będziesz miała chłopaka, przyjaciół! Poradzisz sobie! Zobaczymy, co będzie po zakończeniu nauki... Otarłam łzę i znów popatrzyłam na zdjęcie. Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy już ze sobą rok. Do teraz pamiętam, jak mnie pierwszy raz przytulił... Wróciłam do pakowania. Gdy wszystko upchałam i cudem zapięłam kufer, podeszłam do Carmen, mojej śnieżnobiałej sowy. 
-Co, Carmen, wracamy do Hogwartu? -wyszeptałam do niej i pogładziłam jej miękkie pióra. Usłyszałam głos mojej mamy z pokoju.
-Córciu, schodź już na dół, spóźnisz się na pociąg!
-Tak, do krainy dziwolągów!- dorzuciła moja siostra, Petunia. Dopóki nie dostałam listu, między nami było idealnie- nie kłóciłyśmy się, nie wyzywałyśmy. Z każdymi wakacjami było tylko gorzej... Udałam, że tego nie słyszę, i biorąc pod pachę potrzebne rzeczy zeszłam na dół. Czekała na mnie owsianka- tak jak się spodziewałam. Mama od zawsze robiła mi owsiankę w dzień wyjazdu. Zjadłam i przytuliłam się do niej. Petunia nawet na mnie nie spojrzała... Po długim pożegnaniu tato zawiózł mnie na peron. Po równie długim pożegnaniu przeszłam przez bramkę i znalazłam się na peronie 9 i 3/4. Zaczęłam sie rozglądać za Huncwotami lub Hanną  i Becky. Nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. Krzyknęłam głośniej, niż by przystało:
-James!!!
Mój chłopak postanowił z zaskoczenia wziąć mnie na ręce. Uśmiech sam się pojawił na twarzy. Szczęśliwa pocałowałam go, pełna radosnych emocji. Odnaleźliśmy razem naszych przyjaciół, znaleźliśmy dla siebie wagon i zniknęliśmy z peronu, by po kilku godzinach jazdy znaleźć się tam- w Hogwarcie. Podróż minęła szybko, wśród przeróżnych opowieści, śmiechów i kawałów. Kupiliśmy słodycze, więc nasze miejsca były zawalone czekoladowymi żabami, fasolkami i innymi przysmakami. Postanowiliśmy przebrać się już w szaty. Zasłoniliśmy okna, a że byliśmy dość zmęczeni, zasnęliśmy. Obudził mnie miękki głos Jamesa:
-Kochanie, już jesteśmy na miejsu.
Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka, ogarnęłam się i wyszłam z pociągu. Tłumy osób w identycznych szatach wylewało się z pociągu.
-Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni, chodźcie, szybko, pirszoroczni!- głos Hagrida prawie zwalił mnie z nóg. Zanim wsiadłam do naszego powozu, który miał nas zawieść pod bramu zamku, dopchałam się do gajowego i sie przywitałam. Jak wspaniale było znów zobaczyć Hagrida! Zdążyłam się z nim umówić na herbatkę, kiedy porwał mnie tłum uczniów. Znaleźliśmy dla siebie powóz. Reszta dnia minęła jak z bicza strzelił, jak to mawia Hagrid. Tiara przydziału, przemówienie Dumbledora, uczta i magiczne znalezienie się w dormitorium. Umyłam się, przebrałam w piżamę i poszłam spać. Huncwoci jeszcze śmiali się przy kominku w pokoju wspólnym Gryffindoru, kiedy usnęłam. Zaczął się kolejny rok w domu.

1 komentarz:

  1. Świetny blog. Wpadaj też na mój http://severus-hermiona-blog.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń