środa, 3 kwietnia 2013

2. Walentynki

Od naszego pamiętnego spotkania z Jamesem minęły 2 miesiące. Przez ten czas umawialiśmy się codziennie. Był przeddzień Walentynek, a prof. Dumbledore ogłosił bal walentynkowy. Ja zostałam zaproszona (oczywiste!) przez Jamesa, Hanna przez Syriusza (nawiasem mówiąc, kocha się w nim od niepamiętnych czasów) a Becky przez Remusa, z którym była już miesiąc. Glizdogon chyba nie szedł.Siedziałam z przyjaciółkami w opuszczonym dormitorium i wybierałyśmy sukienki. Znalazłyśmy to pomieszczenie na drugim roku, uciekając przed Peterem i Remusem, którzy straszyli nas pająkami. Po dłuższym przeszukaniu pokoju znalazłyśmy szafę pełną ubrań, w tym sukienek. Do teraz się zastanawiam, jak to się stało, że to wszystko tam było. Byłyśmy tam już około 15 minut i Becky zdążyła już sobie wybrać. Stała przed nami w pięknej, różowej sukni bez ramiączek ciągnącej się aż do ziemi. Ja i Hanna jeszcze się nie zdecydowałyśmy. Leżałyśmy na wyjątkowo miękkim łóżku i oglądałyśmy coraz to nowe sukienki. Myślałam nad błękitną z białą koronką, ciemnozieloną z długim rękawem i króciutką białą, która ledwo co zasłaniała połowę ud. Po kilku przymierzeniach zdecydowałam się na błękitną. Stałam razem Becky w sukniach do ziemi udając damy z dworu. Nieźle się przy tym uśmiałyśmy! Została biedna Hanna. Leżała wśród rozrzuconych sukienek i była załamana. Razem wzięłyśmy się do roboty. Po 30 minutach wybrałyśmy dla niej krwistoczerwoną suknię, również długą. Wyglądała przecudnie.
-Han, jak cię nasz Łapa zobaczy to od razu się w tobie zakocha! -powiedziała ze śmiechem Becky, a druga przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko. Przebrałyśmy się w szaty w kolorach Gryffindoru i z sukienkami zmniejszonymi zaklęciem przemknęłyśmy do naszego dormitorium. Przywracając je do normalnych rozmiarów, powiesiłyśmy je w szafie i poszłyśmy spać. Było naprawdę późno. 

Nadszedł TEN dzień. Ten jedyny, niepowtarzalny dzień w roku. Walentynki ♥ Nie miałam dzisiaj żadnych lekcji (w tym historii magii, której nie cierpię!) bo osoby, które pomagały w przygotowaniach do balu, były zwolnione. Ja i moje przyjaciółki pierwsze stawiłyśmy się w Wielkiej Sali, a za nami przybiegli Huncwoci. Oprócz nas przyszło przyszło parę szósto i piątoklasistek z Ravenclawu i Hufflepuffu oraz kilku chłopaków ze Slytherinu. Od razu dostaliśmy zajęcie. Prof. Slughorn, który był za to odpowiedzialny, każdemu coś przydzielił. Wszystkie dziewczyny z Gryffindoru (czyli ja plus Han i Becky) były odpowiedzialne za zrobienie magicznych łańcuchów z serc, amorów i innych symboli walentynkowych. Ochoczo zabrałyśmy się do pracy.  Wszyscy chłopcy mieli nosić ogromne serca i figurki amorów. Biedni Ślizgoni, wszystko nosili, a nasi sprytni Huncwoci użyli Leviosy i trzymając różdżkę w górze odsyłali je na miejsca, Szybko się uwinęli, a prof. Slughorn uznał, że za taką pomoc (moim zdaniem za dużo to się oni nie na robili, a profesor zawsze miał dobre serce!) mogą już iść i czekać na bal. Puchonki robiły dekoracje stołów, a Krukonki robiły miejsca dla pary balu. My już kończyłyśmy. Odmeldowałyśmy się i poszłyśmy do dormitorium. Zajęło nam to godzinę, a od teraz do balu miałyśmy 8 godz. Postanowiłyśmy wpaść do Huncwotów. Było bardzo miło, lecz to,co tam się działo, to nasza wielka tajemnica :) Powiem jedno, Hanna zbliżiła się wtedy do Syriusza na tyle blisko, a raczej on do niej, że wreszcie Han powiedziała mu co czuję, a Syriusz odparł, że twierdzi to samo tylko się wstydził. Nie ma to jak Walentynki! Spędziłyśmy u nich 3 godziny, po czym moja śnieżnobiała sowa o imieniu Carmen przyniosła liścik. Odpakowałam go i znalazłam reklamę nowego sklepu z szatami. Spaliłam go zaklęciem Incendio i uznałąm że pora iść do pokoju. Zostało tylko 5h, a tu tyle rzeczy do zrobienia! Pocałowałam Jamesa na pożegnanie i wyszłam z ich dormitorium. Udałyśmy się do swojego. Pięć godz to dość dużo, ale my już chciałyśmy się powoli przygotować. Becky była mistrzynią fryzjerstwa, a Han biła wszystkich na głowę w sprawie makijażu. Ja siedziałam i patrzyłam na 2 mistrzyni w akcji. Poszłąm na pierwszy ogień. Becky wzięła się za moje włosy. Zaplatała je, lakierowała i podpinała.Po godzinie, która dość szybko zleciała, miałam na głowie cudną fryzurę.
-Jesteś niesamowita! -powiedziałam, a Becky tylko się uśmiechnęła. Hanna szybko mnie wymalowała. Błękitny makijaż z lekką, czarną kreską idealnie współgrał z suknią. Następna była mistrzyni makijażu. Sama zrobiła to, w czym była najlepsza, a moja druga przyjaciółka zrobiła jej cudownego koka. Wyglądała wspaniale! ♥ Moja Han zawsze była taka piękna!Teraz Becky.  Makijaż w sekund pięć, a ona sama zdecydowała, że zrobisobie tradycyjne loki. Po pół godziny zachwyciła nas ich burzą. Przygotowanie włosów i makijaży zajęło nam 3 godziny! Dobrze, że wyszłyśmy od chłopców wcześniej. Nagle, dwie godz przed balem uświadomiłyśmy sobie, że nie mamy butów. Cichaczem przemknęłyśmy do tajnego pomieszczenia i zaczęłyśmy poszukiwać butów. Znalazłyśmy je w w drewnianej skrzyni. Po chwili zastonowienia wybrałam białe szpilki z cyrkoniami na obcasie, a dziewczyny klasyczne czarne szpilki. Hanna miała jedynie małą kokardkę na boku. Wróciłyśmy do pokoju wspólnego. Dziwnie wyglądałyśmy - na szpilkach, we fryzurach i mocnym makijażu ubrane w dresy i luźne koszulki. Pokój był pusty- nic dziwnego, do balu została godzinka! Grzałyśmy się chwilkę przy kominku i wróciłyśmy do dormitorium. Ubrałyśmy sukienki, chwilę pogadałyśmy, i zanim zdążyłyśmy mrugnąć, była za 10 dwudziesta, a o tej godzinie zaczynał się bal! Zeszłyśmy do pokoju wspólnego. Nasi Huncwoci już czekali. James wziął mnie za rękę i zaprowadził do Wielkiej Sali. Była przyozdobiona przepięknie. Dumbledore oficjalnie otworzył imprezę. Tańczyliśmy wtuloni w siebie przez około 3 godziny, kiedy nagle rozległ się głos. "Głosowanie na parę balu zostały zakończone!" Zupełnie o tym zapomniałam. Znów usłyszeliśmy głos: "Parą balu zostają... Lily Evans i James Potter!" Wszyscy zaczęli być brawo. Serce mi zamarło, a kiedy dotarło to do mnie, pocałowałam Jamesa. Stanęłam z nim na podium, otrzymaliśmy pamiątkowe serce z grawerem i najlepsze miejsce na sali. Po godzinie tańca, mój kochany James wziął lampkę wina, którą podkradł ze stołu nauczycielskiego ( cały mój kochany James!) i wyszliśmy z sali. Udaliśmy się do Chatki Zakochanych. Nazwaliśmy to miejsce tak po naszym pierwszym prawdziwym spotkaniu. Zaczęliśmy się całować. Po chwili upadliśmy na sofę. Zasnęliśmy tam. Wcześnie rano, gdzieś około \3, wróciliśmy do szkołu, by nie wzbudzić podejrzeń. Rozczesałam włosy, umyłam się, cichutko weszłam do łóżka by nie obudzić przyjaciółek i zasnęłąm. To były niezapomniane Walentynki! ♥♥♥♥♥
___________________________________________________
OD AUTORKI: Wiem, że dawno nie pisałam, ale w końcu dostałam weny i się rozpisałam. Mam nadzieję, że dotarliście do końca! I proszę serdecznie o komentarze! Dzięki bloggerce Lily (wybaczcie dziewczyny, nwm która LIly :>), że ze mną jest i (NARAZIE! :D) napisała jako jedyna komentarz. Niedługo kolejna notka. Muszę lecieć, bo James niedługo wróci z pracy, a nie ma obiadu! Wasza Lily :>

3 komentarze: